No to teraz mogę się pochwalić swoim ogrodem, w którym warzywa rosną trzy razy większe niż w innych ogrodach, trzy razy smaczniejsze i trzy razy bardziej soczyste. Wystarczy łypnąć okiem na zdjęcia, żeby zgłodnieć.
Wena ostatnio nie za bardzo zwraca na mnie uwagę, więc na przeczekanie pochwalę się ogrodem. A Co!!! Zdjęcia robione w kwietniu, więc jeszcze nie za bardzo zielono.
Mój ogród to za dużo powiedziane. Moja rola jako użytkownika tego ogrodu sprowadza się do zeżerania niewiarygodnych ilości roślin, które tam wyrosną – a rosną ogromne. Tak naprawdę ogród jest oczkiem w głowie rodziców. Pielęgnują go czule i chronią przed chwastami i szkodnikami. W fazie wzrostu, kiedy warzywa są jeszcze małe i wrażliwe największym szkodnikiem jest nasz pies Gucio. Kopie dołki, biega, depcze, łamie, sika, a nawet czasem się wykasztani. To nie dopuszczalne, takiego upierdliwego szkodnika powstrzyma tylko żelazna krata.
Nie da się przejść obok ogrodu moich rodziców w Czarnogłowach i nie zemdleć z zachwytu, zwłaszcza na przełomie czerwca i lipca w okresie najbujniejszej wegetacji wygląda on imponująco. Ogród ów jest efektem ogromu pracy i pasji moich rodziców, jestem szczęściarzem że mogę bez ograniczeń korzystać z jego owoców. Będę się chwalił ogrodem zamieszczając zdjęcia tam wykonane – zaczynamy od truskawek.