BARSZCZ CZERWONY DO GRYZIENIA.

Posted: 8 stycznia 2012 in Dyrdymały i pierdoły, GrafObrazy, MAKRO, Żarcie
Tagi: , , ,

Wyszło na to, że pierwszy wpis w tym roku będzie o żarciu.

Jedyną wadą zup jest to, że nie ma co w nich gryźć. Zawsze nakładając sobie zupę wybierałem gęste frakcje z dna gara, tudzież wazy. Ileż można? Ileż można wiosłować wazówką po garze, żeby wydobyć choć jeden lichy kawałek marchewki? To nie ludzkie! Człek głodny jak cholera, a tu każą jeść tłustą wodę z kawałkiem mięsa i warzywka. Na starość powiedziałem dość! Postawiłem się tradycji i zacząłem gotować zupy po swojemu, po gęstemu! Pisałem już wcześniej, że uwielbiam kroić, ciachać, obierać i ćwiartować. Jestem Wielofunkcyjnym Organicznym Robotem Kuchennym (czytaj WORKer) z opcją wynoszenia śmieci i wyprowadzania psa na spacer. Wróciłem ostatnio do swojego starego ostrza roboczego FiodoraZaostry nie wytrzymał i rozpadł się w wyniku intensywnej eksploatacji.

Wracając do barszczu. Najsampierw, albo nawet najsamprzód wrzucam do gara napełnionego do połowy wodą fragment nieżywej kury i gotuję. Doprawiam kostką rosołową, solą, pieprzem, lubczykiem, liściem laurowym i zielem angielskim. Tu do akcji z zapałem wkracza nóż Fiodor. Obiera, kroi i chlasta bez opamiętania. Po kolei do wywaru trafiają: cebula, czosnek, por, seler, pietruszka, marchew, natka pietruszki, koper i liście buraka (zamroziłem sobie latem). Tym razem do barszczu trafiła także kiełbasa jałowcowa, żołądki drobiowe i grzyby suszone. Na koniec wrzucam dużo startych i pokrojonych buraków ćwikłowych. Szaleństwo krojenia i wrzucania warzyw do gara trwa tak długo, aż gar wypełni się po brzegi. Kiedy już gar jest pełen, a warzywa i mięso wystają ponad lustro zupy wlewam odrobinę octu dla zachowania koloru, zaprawiam śmietaną i można jeść. No prawie można. Wrzucam do michy kilka ugotowanych wcześniej ziemniaków, zalewam je moim produktem barszczopodobnym i pożeram.

Komentarze
  1. witaminkaa pisze:

    Wygląda nieziemsko:)

  2. irethringeril pisze:

    O Jezus Ma ryja.Toż to zupa warzywna z burakami:) Na pewno można się najeść. Swoją drogą też lubię zupy, którymi można się najeść, a nie tylko napić.
    Ostatnio jestem na etapie zachwycania się chemią spożywczą. Odpowiedni aromat i smak zwiększa chęć zjedzenia czegoś, czego się nie lubi. A dzisiaj zrobiłam florentynki. Bez aromatu, bo nie jest potrzebny, ale za to najeżone bakaliami.

  3. maskana pisze:

    barszcz z kiełbasą jałowcową brzmi dla mnie nowo ale smacznie. I gdyby nie te żołądki (fuj) to bym się uśliniła:)

  4. georgeeliot pisze:

    Tak to opisałeś, że mnie zalewa śliną, jak psa. A przecież i obiad był i kawa z ciastem.
    Grafomanie, podaj , proszę proporcję – no mnie więcej na oko, ile Ty tych warzyw dajesz . I na ile litrów masz ten duży gar.
    Pytanie natury praktycznej – czy nie byłoby wygodniej ugotować razem z całą armią warzyw również i ziemniaki?
    🙂

    • graforoman pisze:

      Może można by było ugotować ziemniaki razem, ale jakoś tak się naumiłem osobno.

      Co do proporcji, to ja zawsze gotuję na czuja. Ale spróbuję: Garnek pięciolitrowy (największy jaki mam), dwa uda z kurczaka, pół pęta jałowcowej, jedna pietruszka, pół selera, dwie duże marchewki, i cztery duże buraki, pół cebuli sześć ząbków czosnku, pół pora. I takie tam inne.

  5. Onibe pisze:

    ja bym na wszelki wypadek zmielił tę zupę najpierw 😉

  6. galeriasmakow pisze:

    I znowu smakowicie się zrobiło u Ciebie 🙂 Nie lubię barszczu (czystego ! ale lubię ukraiński , botwinkę i zabielany), ale ten wygląda cool !

  7. sanooomka pisze:

    Pomimo iż róż ten wygląda strasznie podejrzanie…. Zgłodniałam. 🙂

  8. luiza pisze:

    A mój pierwszy komentarz będzie upierdliwy – „nie ludzkie” pisze się razem:) ale zupiszcza zazdroszczę:)

  9. graforoman pisze:

    Toż to w przedpoprzednim poście udowodniłem swoją dwóję z polskiego. 😉

  10. pstro pisze:

    uwielbiam taki gęsty barszcz…toż to jak barszcz ukraiński tyle że bez fasoli :)…kurde, obśliniłam się na noc 😀

  11. Jerzy Hungendorfer pisze:

    musze przyznać, ze to jeden z lepiej napisanych przepisów kucharskich jaki w życiu czytałem 🙂

  12. Szary Burek pisze:

    Nawet smakowicie wygląda.

  13. joan1te pisze:

    A ja tam wolę troszkę rzadsze, kolor może być 😉

  14. Kylinn pisze:

    barszczyk to lubię jednak taki rzadszy, bardziej do picia, ale inne zupki to już wolę trochę pogryźć… przepis robi wrażenie, tylko ja wegetarianka musiałabym go troche jednak zmodyfikować…

  15. Angie pisze:

    To coś jak ten” ukraiński” . Ja trę grubo buraki( surowe! ) i marchew, wszystko jest wtedy mocno ” esencjonalne”. Wcześniej wrzucam fasolę Jaś.I na koniec ugotowane jajka.
    Jak będzie zapotrzebowanie, wrzucę przepis .
    A ten klarowny, o którym wspomina Kylinn, to cudo przy większych, mocno zakrapianych imprezach
    ( tzn raczej PO imprezach)
    😉

  16. innam pisze:

    O jaka piękna zupa! Zjadłabym 🙂

  17. monikaniedz pisze:

    O taką zupę to bym zjadła:)

  18. sitelola pisze:

    Czy można Cię wynająć do tego ciachania, krojenia etc? 🙂
    Cóż zupa wygląda co najmniej interesująco a ja po raz kolejny upewniam się, że od garów to są faceci a nie babki. Nie rozumiem tego tradycyjnego podziału ról, skoro to Wasz gatunek został zaopatrzony we wrażliwe podniebienie i wybitne zdolności kulinarne. Krótko mówiąc ” chłopy do garów !!!”

  19. even21 pisze:

    …ślinka leci! Mniam… 🙂

  20. ph1nt pisze:

    Jak dla mnie rewelacja, najlepszy pomysł to jałowcowa w barszczu. Nie wiem jaki jest naukowy związek zapachu ze smakiem, ale na mnie działa i to bardzo. Nie przepadałem za zupami, teraz wiem dlaczego, za mało w nich jest do gryzienia.

Dodaj odpowiedź do graforoman Anuluj pisanie odpowiedzi